Tak długo przymierzałam się do tej
książki, że aż zdążyłam stworzyć sobie jej własną wizję. A
to natknęłam się na okładkę w internecie, a to w księgarni
rzuciłam okiem na kilka stron i wyłapałam jakiś przepis. W ten
sposób stwierdziłam, że „Ciasta,
ciasteczka i takie tam” to taki Pierwszy Zeszyt z Przepisami
stworzony z dyktowanych przez mamę przepisów, pisany wielkimi
wyraźnymi, dopiero co wyuczonymi literami. Z dużym sentymentem
myślałam o tej książce, bo wciąż myślałam o niej jako o takim
właśnie „zeszycie” , którego mi brakuje, tego pierwszego,
najważniejszego, którego nigdy już nie będę miała, z przepisem
na murzynka, kruszonkę (tak u mnie mówiło się i wciąż mówi na
pleśniak), sernik, gofry czy placki z jabłkami...
Gdy po raz pierwszy w całości
przejrzałam książkę Agaty Królak, stwierdziłam, że jest ona
nawet lepsza, bo zawiera ilustracje (niestety nigdy nie wykazywałam
zdolności artystycznych), a na dodatek fotografie, które wspaniale
oddają klimaty dzieciństwa.
Patrząc na oprawę graficzną, książka
jest idealna, od okładki, po każdą stronę, aż po „skrzydełka”
- nawet loga patronów medialnych na okładce są tak usytuowane, że
nie rzucają się w oczy, ale są czytelne (to takie „zboczenie”
zawodowe, więc wybaczcie):) Trzy części książki są wydzielone
kolorowymi paskami na każdej stronie, czcionka jest bardzo
przejrzysta, i choć nie jest to pismo ręczne, tylko imitujące
czcionkę maszynową, to świetnie pasuje; pismem ręcznym są pisane
tytuły i w niektórych miejscach uwagi autorki. Nie ma co się
dziwić, gdyż autorka jest ilustratorką i dopracowanie graficzne
książki w 100% pokazuje jej zachwycające umiejętności.
Jak wspomniałam książka podzielona
jest na trzy części, tak jak wskazuje tytuł na część o
ciastkach, ciasteczkach i takich tam. Pierwsza z nich jest
najobszerniejsza i znajdziemy w niej 33 przepisy na m.in. murzynek, ciasto ucierane z truskawkami, placek kokosowy, szarlotkę Leszka, cynamonową roladę, tort orzechowy, ciasto marchewkowe, sernik, drożdżówkę, ale też brownie czy apple crumble. Część
ciasteczka to 17 przepisów na pieguski, kokosanki, delicje, czekoladowe pierniczki itd. Ostatnia część o tajemniczej nazwie
„Takie tam” to 23 na inne słodkości i desery, wśród których
są: faworki, kogel-mogel, pączki, pralinki, czekolada do picia czy dulche de leche.
Jak widać przepisy są na różne pory
roku, na różne okazje, są prostsze i trochę trudniejsze, a co
najważniejsze są to przepisy nie tylko „tradycyjne”, kojarzące
się z dzieciństwem, ale także te „współczesne”, które
osobiście poznałam i zaczęłam robić stosunkowo niedawno, jak
brownie czy ciasto marchewkowe.
Jedyne czego zabrakło mi w książce
to kilku stron na notatki, jednak i na to znalazłam rozwiązanie, na
stronach, wokół tekstu przepisu jest sporo miejsca, więc można je
wykorzystać na dopiski, zapiski czy modyfikacje, bo ta książka aż
się o to prosi, żeby jej używać, podkreślać w niej, zakreślać,
dopisywać, modyfikować, oprószyć odrobiną mąki, ta książka
musi być używana.
Od razu dodam, że właśnie nakładem
wydawnictwa Dwie Siostry ukazała się druga książka Agaty Królak,
pt. „Z
działki, z lasu i takie tam” - mam nadzieję, że również
udana.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Dwie Siostry.
a mnie się nie podoba - dla mnie jest po prostu brzydka, nieciekawa, obskurna, ilustrowana bazgrołami - nie poleciłabym nikomu, ale to moje zdanie
OdpowiedzUsuńNo tak, kwestia gustu, to nie jest książka, która spodoba się każdemu. Mnie urzekła, bo lubię takie "inne" podejście:)
UsuńJakiś czas temu gdzieś w necie czytałam , że ta książka jest do niczego a przepisy nic nie warte..itp ..i zaskoczyła mnie jedna rzecz w tych wypowiedziach..ale już nie będę tego komentować..A ja mam taką książkę..i już kilka przepisów z niej wypróbowałam..i wcale nie narzekam...
OdpowiedzUsuńNo właśnie, tak jak pisałam, kwestia gustu:)
Usuń