Rachel – Brytyjka, która wyjechała
do Paryża, by skończyć kurs cukiernictwa w Le Cordon Bleu –
pomimo zawrotnej kariery, którą zrobiła nadal gotuje w swojej
21-metrowej kuchni w paryskim mieszkaniu. Tam zgłębiała tajniki
kuchni francuskiej, tam prowadziła swoją mini-restaurację, dzięki
czemu urzekła Francuzów. Teraz ma na koncie serial wyprodukowany
przez BBC i książkę „The Little Paris Kitchen”, która
nareszcie ukazała się w języku polskim pod tytułem „Mała
paryska kuchnia”.
Publikacja na niemal 290 stronach
zawiera 120 przepisów na tradycyjne przepisy kuchni francuskiej,
jednak w autorskim wykonaniu Rachel. Jest to zdecydowany plus tych
receptur, gdyż po pierwsze zdarza się, iż dla niektórych
produktów podane są alternatywne, po drugie pojawiają się porady
dotyczące samego przygotowania potraw, a po trzecie każdy przepis
opatrzony jest krótkim wstępem. I właśnie to, w moim przypadku,
sprawiło że od książki nie mogłam się oderwać i przeczytałam
ją od deski do deski – co nieczęsto przytrafia mi się z
książkami kucharskimi. Wstęp o zwyczajach kulinarnych Francuzów,
potrawach itp. ma też każdy z 6 rozdziałów. Przepisy zostały
podzielone w zależności od okazji (to miła odmiana od tradycyjnych
podziałów lub na przykład podziału wg pór roku), mamy więc:
codzienne gotowanie, podwieczorki, letnie pikniki, aperitify, obiady
z przyjaciółmi i rodziną oraz słodkie poczęstunki. Dodatkowo
znajdziemy rozdział z fundamentami kuchni francuskiej, czyli
przepisy na podstawowe sosy czy buliony, kuchenne zapiski, czyli
miary, wagi i temperatury oraz paryskie adresy Rachel.
Plusem książki są prześliczne
zdjęcia (autorstwa Davida Loftusa), i to nie tylko potraw, ale także
samej Rachel, jej przyjaciół, miejsc, targów, spotkań i Paryża.
Dodatkowo autorskie, ręcznie wykonane grafiki z francuskimi
podpisami na wyklejce okładki i stronach tytułowych rozdziałów
także składają się na urok tej książki.
W języku francuskim są nazwy
wszystkich potraw (oczywiście z polskim tłumaczeniem), w treści
przepisów z dodatkowych informacji, oprócz czasu przygotowania,
smażenia czy pieczenia znajdziemy także ilość porcji – co jest
bardzo przydatne.
Wracając do przepisów, jak
wspominałam, po przejrzeniu książki ma się ochotę wykonać
wszystko, oczywiście znajdują się tam trudniejsze, wykwintniejsze
i bardziej pracochłonne dania, ale dla mnie książka wtedy jest
praktyczna, gdy znajdę w niej to, co jest wybitne w swej prostocie
lub co sprawia, że po zapoznaniu się z przepisem – ten nie
odstrasza mnie, i właśnie takie dania np. suflety znalazłam tutaj,
albo co mnie inspiruje.
Takie właśnie jest gotowanie z Rachel
– udowadnia ona, że aby dobrze zjeść nie trzeba mieć świetnych
sprzętów kuchenny (wystarczy emaliowana obtłuczona miska i mały
piekarnik), trudno dostępnych składników, a przede wszystkim
ogromnej luksusowej kuchni. Wystarczy za to dobre nastawienie,
otwarta głowa i uśmiech na twarzy – z takimi atrybutami, każdy
może zostać szefem kuchni.
Książka jest tak urocza jak jej
autorka, ale żeby to dostrzec, trzeba ją poznać – więc najpierw
poznajcie Rachel, a później koniecznie sięgnijcie po książę.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Albatros.
PS A tak wyglądało moje pierwsze spotkanie z przepisami z książki:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz