poniedziałek, 11 listopada 2013

Moje wypieki i desery

Oto kolejne „dziecko” w świecie blogerów kulinarnych. Dorota Świątkowska autorka bloga MojeWypieki.com wydała właśnie swoją drugą książkę, która nosi tytuł „Moje wypieki i desery”. Blog cieszy się niezwykłą popularnością wśród miłośników ciast, ciasteczek i innych słodkości, a w latach 2008 i 2009 otrzymał tytuł Bloga Roku. Osobiście, choć blogi kulinarne śledzę i lubię, nie zatrzymałam się na dłużej na blogu pani Doroty, może dlatego, że preferuję minimalizm i prostotę, a Moje Wypieki są dosyć pstrokate i oko zawiesza się niekoniecznie na tym, co na blogu kulinarnym jest dla mnie najważniejsze, czyli na zdjęciach… Dlatego też książka „Moje wypieki i desery” była dla mnie pozytywnym zaskoczeniem.


Można powiedzieć, że zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia, bo jeszcze pierwsze spojrzenie, czyli okładka to element, do którego się przyczepię, bo jakże można przepyszne ciasteczka przysłonić tytułem… choć zabieg ten jest uzasadniony, bo przecież autorka, nazwa bloga i tytuł książki (kolejność nieprzypadkowa) są w tym przypadku najważniejsze. Dalej na szczęście jest lepiej, przyjemna w dotyku satynowa oprawa, urocza wyklejka w muffinki, piękne całostronicowe fotografie, tak apetyczne, że od samego patrzenia cieknie ślinka (naprawdę nie polecam przeglądać tej książki na głodnego).

Publikacja rozpoczyna się słowem od autorki, co jest miłym akcentem. Następnie mamy tematyczny spis treści, każdy rozdział to inny rodzaj słodkość, zaczynając od babeczek i muffinek, poprzez ciasteczka, bezy, tarty, ciasta drożdżowe, serniki, torty po desery, czyli w tym przypadku głównie lody. Moim zdaniem taki podział jest bardzo praktyczny, gdyż pozwala szybko odnaleźć to, czego akurat potrzebujemy, bez zbędnego wertowania książki (choć w tym przypadku to akurat przyjemność). Przepisy są bardzo przejrzyste, każdy opatrzony jest kilkoma słowami wstępu, następnie mamy składniki z dokładnym podziałem, czego będziemy potrzebować, na przykład na samo ciasto, a czego na krem, potem oczywiście przygotowanie, a także informacja o ilości porcji, które wyjdą z danej ilości składników. Instrukcje są klarowne i wykonie ich nie powinno sprawić trudności nawet początkującym.

Ostatni dział to tzw. przepisy specjalne, czyli receptury uniwersalne, na przykład na ciasto drożdżowe, lukier, masę krówką czy rozczyn ze świeżych drożdży, dla niektórych są to może oczywistości, jednak moim zdaniem dobrze jest mieć taką ściągę pod ręką. Podobnie jak przeliczniki kuchenne, czyli informacje o tym, ile gram danego produktu, na przykład kakao, mieści się w szklane, łyżce i łyżeczce, to akurat wydaje mi się niezwykle istotne i użyteczne. Ostatnie strony to indeksy: alfabetyczny i rzeczowy. Publikacja została dopracowana w każdym szczególe, krój pisma, ozdobniki, prezentacja fotografii, a nawet czerwona tasiemka-zakładka to ukłon w stronę czytelnika, choć w tym przypadku raczej użytkownika publikacji, bo nie wierzę w to, żeby ktokolwiek powstrzymał się z wypróbowaniem przepisów na miniserniczki z białą czekoladą i budyniem żurawinowym, torcik brownie z kremem fistaszkowym i karmelem czy kokosowe tiramisu.

Książka to niemalże 300 stron pięknych zdjęć i pasjonujących przepisów na każdą okazję, zarówno na co dzień, jak i na specjalne okazje. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie wśród tych prawie 140 przepisów. Podobno czytelnicy bloga zarzucają autorce, że w książce dominują przepisy z bloga, a nie nowe receptury – tego nie wiem i nie potwierdzę. Jednak nawet jeśli tak jest, to po pierwsze, czy nie lepiej jest mieć swoje ulubione przepisy w wersji papierowej, a po drugie, ekran to nie to samo, co książka, którą można dotknąć, powąchać, przeglądać strona po stronie, ubrudzić mąką w trakcie pieczenia, a przede wszystkim komuś podarować, bo ta książka, to prezent doskonały.

Oto film reklamujący książkę:

6 komentarzy:

  1. Pięknie wydana książka, może też się skusimy? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę :) Cały czas się waham, jest trochę droga :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajna recenzja, która trochę mnie przekonuje do zakupu. Też zastanawia mnie cena, ale warto wesprzeć blogera :) Plus to właśnie wersja papierowa. A to że przepisy są w necie... No cóż. Gazety też mają swoje wersje online, a pomimo wszystko wolimy je kupować.
    Na plus, to że Dorota ma na prawdę dobrze przepisy. Wychodzą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Co do dublowania przepisów to nie mam nic przeciwko, bardziej chodzi mi o wprowadzanie w błąd, bo na okładce jest napis, że przepisy nie pochodzą z bloga, a głosy czytelników/użytkowników mówią coś innego. Jednak książkę i tak warto mieć, bo zgadzam się z tym, że papier to jednak papier:)

      Usuń